przyleciałem do Sydney w środę o 6a.m. czasu lokalnego 🙂
zostałem odebrany i przewieziony przez kuzyna do centrum Sydney.
chciałem pójść spać(no bo lot, ten frankfurt, kuzyn do pracy…itp), ale okazało się, że nie ma szans – leżałem na wyrze i patrzyłem w sufit…
…no to jak tak to idę na miasto 😉
łaziłem w okolicach sydney harbour bridge, opera house(strasznie stara jest 🙂 później poszedłem na drugą stronę półwyspu do całkiem fajnie brzmiącego portu => darling harbour 🙂 raczej się szwendałem niż faktycznie coś zwiedzałem – byłem zbyt zmęczony nie byciem zmęczonym(dziwne uczucie 🙂
wieczorem poszedłem z kuzynem i jego dziewczyna zjeść to i tamto….w końcu poczułem się zmęczony…spałem aż 5h 🙂