dzień drugi : sydney

kupiłem kartę pre-paid => niestety nie jest tak kolorowo, że „włączasz i działa” – musiałem połączyć się z konsultantem i porozmawiać o życiu i takich tam…wszystko szło pięknie(trochę jak w lotku => na chybił trafił, bo nie znalem planów taryfowych, ani żadnych kosztów za połączenia, czy też funkcji dodatkowych proponowanych przez operatora…) aż do momentu najważniejszego pytania: „what’s ur address?” chciałem odpowiedzieć jak w filmie: „nie dres – zaaaAAAaaamszyk!” no ale sam się z własnego żartu przecież śmiał nie będę 🙂
zacząłem się tłumaczyć, że jestem pierwszy dzień, że jeszcze nie do końca wiem gdzie się zatrzymałem i czy nie moglibyśmy później uzupełnić tej informacji – no, ale Pan stwierdził, że to jest najważniejsze!!! i że nie podaruje mi tego jak mu nie zdradzę gdzie mieszkam…także spojrzałem na stojący przede mną znak(zdradzający nazwę ulicy, na której się znajdowałem) – zobaczyłem zakres budynków pod tą nazwą(Margaret Str 37 – 140) i kontynuowałem dialog:
JA: i think my address is: Margaret Street 37…flat number 907
ON: ok – let me check(po parunastu sek ciszy) ok – that’s correct. thank you for choosing optus
i tak właśnie stałem się szczęśliwym posiadaczem numeru australijskiego 🙂


później
poszedłem zobaczyć Aquarium do Darling Harbour – po drodze zrobiłem parę fotek…as usual 🙂 => japoński turysta…
w Aquarium było nieźle bo…widziałem krokodyla, rybki we wszystkich kolorach tęczy, koniki wodno podwodne, kraby wielkości mojej głowy 🙂 czyli duże, rekiny małe i wielkie, płaszczki…i bóg jeszcze jeden wie co to były za cuda, o których tu nie wspomniałem…
wieczorem szwendanie się po mieście – China Town, gejowa Oxford Street, again Darling Harbour

Dodaj komentarz