dotarłem dość późno na spotkanie z gawiedzią, ale na szczęście udało mi się załapać na walki półfinałowe i finałowe – czyli w zasadzie najciekawsze…także było trochę ścigania:
trochę driftowania z symultanicznym rozwalaniem samochodu(chłopaki dość często zahaczali o, wyznaczające trasę, plastikowe…te takie wieczka, tzn. denka…no to…z dziurkami :)))
trochę oglądania drugoplanowych aktorów….ten pierwszy samochód przypominał mi wóz najtwardszego z twardych Marion’a Cobrett’i z filmu Cobra, drugi to słynny dzięki Eastwoodowi GranTorino a trzeci…..to zaraz coś wymyślę :)))
natomiast zwycięzcą wszystkich konkurencji z wpisanym gdziekolwiek oznaczeniem „1/4mil” był właśnie ten…na PZ-towych blachach, matowy monster…bardzo ciekawa produkcja 🙂